Można zarobić bez opłat

Na razie niewiele szpitali w kraju rezygnuje z zarabiania na porodach. Swojego cennika nigdy nie miał Szpital Kliniczny w Bydgoszczy. Szef kliniki położnictwa w bydgoskiej placówce prof. Wiesław Szymański uważa, że opłaty są "nielegalne i nieetyczne". Szpital nie ma żadnego prawa, aby brać od rodzących pieniądze. Większości ciężarnych nie stać na zapłacenie kilkuset złotych za znieczulenie czy obecność męża mówi prof. Szymański. Dodaje, że w przypadku 30 proc. kobiet lęk przed bólem i porodem jest tak silny, że zatrzymuje akcję porodową. A dla niektórych położników strach nie jest wystarczającym powodem do podania bezpłatnego znieczulenia. W krakowskim Szpitalu im. Stefana Żeromskiego 90 proc. porodów to porody rodzinne, czyli takie, na których szpitale mogą zarabiać. Ale dyrekcja nie pobiera żadnych opłat. Zapewniamy kobietom bardzo dobre warunki, nie tylko zezwalamy na obecność ojca dziecka, ale także dajemy możliwość wyboru sali, w jakiej chcą rodzić mówi ordynator dr Piotr Marszał. Mimo że placówka ponosi wszystkie koszty, to zysk z porodów jak zapewnia dr Marszał nie jest mały. Narodowy Fundusz Zdrowia nie limituje porodów, czyli im więcej kobiet skorzysta z naszej pomocy, tym więcej my na tym zarobimy. Co roku rodzi u nas ponad dwa i pół tysiąca kobiet dodaje.