Kaczyński przyparty do muru

Gdy za kilka lat przeciwnicy PiS będą szukać uzasadnienia tezy, że bracia Kaczyńscy rządzą poprzez wywoływanie permanentnego kryzysu, będą zapewne podawać jako przykład dzieje rozpadu i ponownego zawiązania koalicji PiS z Samoobroną. Z dzisiejszego punktu widzenia wrześniowa decyzja premiera Jarosława Kaczyńskiego o wyrzuceniu z rządu Andrzeja Leppera była bezsensowna. Spowodowała tylko wzrost politycznego zamieszania, o co obwiniane było przede wszystkim PiS. Zaowocowała też bardzo niekorzystną dla partii braci Kaczyńskich aferą taśmową. Wszystko to przełożyło się oczywiście na notowania tej partii w sondażach. Co jednak najważniejsze, bardzo nadszarpnięty został wizerunek Jarosława Kaczyńskiego jako genialnego politycznego stratega i taktyka. Tym bardziej że po rozpadzie koalicji nie pojawiły się wiarygodne argumenty uzasadniające wyrzucenie Leppera. Tak naprawdę podawano tylko dwa. Pierwszy, że PiS uzyskało fałszywe informacje, iż rozpad Klubu Samoobrony jest dokonany i będzie możliwe zawarcie koalicji większościowej z PSL. I drugi, że Kaczyńskiemu po prostu puściły nerwy. Tę ostatnią interpretację potwierdzały niedementowane relacje o niepodawaniu ręki Lepperowi, gdy powiedział coś mocniejszego, i o innych podobnych zachowaniach.

Bilans Andrzeja Leppera po miesięcznym zamieszaniu jest znacznie lepszy. Poniósł też co prawda polityczne straty opuściła go część posłów, niekorzystny dla niego obrót przybrała sprawa weksli. Z zagrożenia wyszedł jednak obronną ręką. Przede wszystkim okazał się niezbędnym elementem układu politycznego, który ma budować IV RP. Poza tym utrwalił wizerunek polityka, który nie jest pamiętliwy i "dla dobra ojczyzny" może nawet przebaczyć Kaczyńskiemu nieprzyjemne słowa pod swoim adresem. Co najważniejsze jednak, zmusił Kaczyńskiego i PiS do pośredniego przyznania, że jego wyrzucenie z rządu było błędem.