Reżim Kima może wiedzieć o atomie znacznie więcej, niż nam się wydaje

Już wiadomo, że eksplozja w Gildzu miała siłę około jednej kilotony, była więc niewielka w porównaniu z testami nuklearnymi przeprowadzanymi w przeszłości przez inne kraje. Amerykanom udało się wykryć promieniowanie w miejscu przeprowadzenia próby i tym samym nie ma już wątpliwości, że reżim Kim Dzong Ila nie blefował. Phenian faktycznie dysponuje bronią nuklearną.

Skoro tak, to jaką? Jeśli tak słaba eksplozja była zamierzonym efektem, znaczyłoby to, że północnokoreańscy eksperci wiedzą nadspodziewanie dużo na temat produkcji broni atomowej. Wywołanie wybuchu jądrowego o małej sile jest bowiem niezwykle trudne i prawdę mówiąc trudno uwierzyć, by Kim Dzong Il był w stanie skonstruować taką bombę w tak krótkim czasie. O wiele bardziej prawdopodobne jest to, że próba nie przebiegła zgodnie z oczekiwaniami albo że do eksplozji doszło w otoczeniu skał, które skutecznie wytłumiły jej siłę.

Gdyby się potwierdziły przypuszczenia, że testowane urządzenie nie spełniło pokładanych w nim oczekiwań, mielibyśmy do czynienia z jedną z nielicznych nieudanych prób z bronią jądrową. To z kolei może znaczyć, że Korea Północna pracowała nad projektem wykorzystującym tak zwane zjawisko implozji, podczas którego dochodzi do skompresowania materiału rozszczepialnego. W takich przypadkach o wiele łatwiej o błąd niż przy detonacji prostej bomby wykorzystującej "zasadę działa", która polega na wstrzeleniu jednego ładunku jądrowego w drugi. Niewykluczone także, że to, co Koreańczycy próbowali odpalić, nie było prostą bombą uranową, ale znacznie bardziej skomplikowaną konstrukcją wykorzystującą pluton 239 (najwidoczniej zanieczyszczoną dużą ilością plutonu 240, który zakłócił prawidłowy przebieg reakcji łańcuchowej).

Kim Dzong Il grozi kolejnymi testami. Według amerykańskiego wywiadu dysponuje on ilością materiału rozszczepialnego wystarczającą do zbudowania 12 podobnych bomb.

Charakterystyka eksplozji nie pozwala niestety jednoznacznie ocenić, czy Korea Północna jest już w stanie zaatakować inne kraje za pomocą broni jądrowej. Ładunki mogą być zbyt duże, by zmieścić się w głowicy i na tyle niedopracowane, że nie da się ich wystrzelić na dużą odległość. Tak czy inaczej fakt, że Korea Północna dysponuje technologią jądrową i zamierza ją wykorzystać, po raz kolejny uzmysławia, jak ważne jest zapobieganie rozprzestrzenianiu materiałów nuklearnych. Musi się ono stać priorytetem także w Polsce, zwłaszcza ze względu na jej położenie między krajami byłego ZSRR a Europą Zachodnią.

W rozwoju technologii jądrowej największym problemem jest zdobycie odpowiedniego materiału rozszczepialnego. Można go ukraść albo kupić, a teoretycznie najłatwiej dokonać tego w jednym z krajów byłego ZSRR. W przeszłości było wiele prób przemytu uranu czy plutonu przez kraje Europy Wschodniej. Dlatego ważne jest, by Polska i inne państwa graniczące z dawnym imperium miały się cały czas na baczności. tłum. raf

Andrew Karam jest profesorem amerykańskiego Rochester Institute of Technology, specjalistą od radiacji; Ben Stein jest publicystą Amerykańskiego Instytutu Fizyki; obaj są autorami głośnego raportu na temat mitów o szkodliwości "brudnej bomby"