Codziennie nowość z szafy pułkownika

Od ujawnienia pierwszych dokumentów przechowywanych przez płk. Jana Lesiaka w jego służbowej szafie mija kilkanaście dni. Każdy kolejny przynosi większe lub mniejsze rewelacje. Co już wiemy na temat zawartości najsłynniejszego polskiego mebla? Przede wszystkim znaleziono w szafie służbowe notatki samego Lesiaka i kilku innych oficerów Urzędu Ochrony Państwa. Wszystkie powstały na początku lat 90. Dowodzą bezspornie, że Lesiak i jego zespół prowadzili nielegalne działania przeciwko kilku politykom z ówczesnych ugrupowań prawicowych i lewicowych. Inwigilacją objęto przede wszystkim Jarosława i Lecha Kaczyńskich, Jana Parysa, Jana Olszewskiego, Antoniego Macierewicza, Romualda Szeremietiewa, Wojciecha Dobrzyńskiego i Piotra Ikonowicza.

Ale z akt o tzw. inwigilacji prawicy można się dowiedzieć o wiele więcej, przede wszystkim z protokołów przesłuchań osób w śledztwie podjętym po ujawnieniu sprawy w 1997 r. Ich zeznania przynoszą niezwykle ciekawe wiadomości o wydarzeniach bulwersujących opinię publiczną na początku lat 90. Z zeznań Jarosława Kaczyńskiego dowiedzieliśmy się, że w 1991 r. ówczesny szef UOP Andrzej Milczanowski pokazywał mu teczkę agenta SB "Bolka". Miało z niej wynikać, że agentem tym był Lech Wałęsa. Według Milczanowskiego zeznawał Kaczyński badania grafologiczne potwierdziły, że przynajmniej jeden z dokumentów został napisany ręką byłego prezydenta. Kolejna rewelacja podana przez Kaczyńskiego rzuca cień na niego samego. Okazuje się, że polityk główna ofiara późniejszych działań zespołu Lesiaka przyzwolił w 1991 r. na nielegalne czynności wobec Stana Tymińskiego. Kaczyński chciał, żeby Milczanowski wtedy szef UOP wyjaśnił, kim jest Tymiński i czy przypadkiem jego pojawienie się w wyborach nie było pomysłem służb specjalnych.

Kaczyński miał też żądać od Milczanowskiego sprawdzenia, czy najbardziej zaufany człowiek Wałęsy Mieczysław Wachowski nie ma agenturalnej przeszłości. Odpowiedź na to pytanie dostajemy od samego Milczanowskiego, który w lipcu 1998 r. przesłuchany w sprawie Lesiaka zeznał, że "wyniki sprawdzeń agenturalnej przeszłości Wachowskiego były negatywne".

Czy ujawnione dotąd materiały pozwalają odpowiedzieć na pytanie, kto stał za Lesiakiem? Bezpośrednich dowodów na to, kto był jego inspiratorem, nie ma. Są natomiast poszlaki, np. podpisy i parafy, że to, co robił kierowany przez niego tajny zespół oficerów UOP, nie było tajemnicą dla przełożonych: ministra spraw wewnętrznych Andrzeja Milczanowskiego i szefa UOP prof. Jerzego Koniecznego.