SPOŁECZEŃSTWO NIE DOCENIA

Okropny zawód. Nasze społeczeństwo jest niedojrzałe, nie docenia się dobrej roboty. Nadal glazurnik kojarzy się ludziom z fachowcem, który "po szklanie włazi na rusztowanie" i od klienta pożycza wiertarkę. Niesłusznie. Może zdarzają się jeszcze tacy, ale prawdziwy profesjonalista wie, że musi mieć komplet narzędzi ze sobą, ma być czysty, grzeczny i posprząta po sobie.

Większość glazurników skupia się na klientach indywidualnych, gdyż ci są bardziej wiarygodni i wypłacalni. Nieraz odkładają na remont po kilka lat i zależy im na zrobieniu roboty szybko i do końca. Zdecydowana większość płaci. Inaczej jest z firmami. Trudno wyegzekwować pieniądze, a niektóre po prostu z zasady nie płacą, np. ostatniej raty. Mają prawników, wiedzą, jak się wykpić. Pojedynczy wykonawca jest bezbronny.

Dlatego klienci indywidualni są lepsi. Nie grymaszą zanadto, raczej chwalą. Chociaż czasem się zastanawiam, czy rzeczywiście im się podoba, czy też po 10 - 14 dniach rozgardiaszu w mieszkaniu, niemożności korzystania z łazienki i kuchni mają już tego szczerze dość i zaakceptują wszystko, byle się to skończyło. Można zarobić średnią krajową, ale nie więcej. Jeśli zrobię jedną łazienkę w miesiącu, dostanę za nią 3 tys. zł. Po odliczeniu ZUS, podatku i kosztów zostanie 2 tys. zł. Jeśli zrobię dwie łazienki, to oczywiście jest lepiej. Ale nie zawsze jest tyle zleceń, a zimą, przy dużych opadach i mrozach, nie ma ich wcale. Dlatego pracuję indywidualnie, z jednym pomocnikiem. Nie rozbudowuję firmy, bo zleceń mogłoby nie starczyć. Jest spora konkurencja, dużo niezłych fachowców z Ukrainy, Białorusi, skłonnych pracować za niską cenę.