Polscy aktorzy nie potrafią grać skomplikowanych postaci

Dawno nie widziałem przedstawienia, które mogło być aktualne aż do bólu, a wypadło blado i anachronicznie. Witkacy napisał dramat o seksoholikach, erotycznym nienasyceniu, przypadkowych związkach, jakie obserwujemy tu i teraz. Żyjąc na skraju załamania nerwowego, bohaterowie spektaklu rozważają dwie możliwości. Pierwsza to całkowita abstynencja i związki platoniczne podobno coraz modniejsze na Zachodzie! oraz cudowna pigułka. Witkacy nie użył nazwy viagra, ale wyprzedzając współczesny przemysł farmaceutyczny, skonstruował mieszankę, która potęguje doznania erotyczne nawet u impotentów. Groteskowa forma Witkacego wymaga aktorów potrafiących przekonująco zagrać najbardziej nieprawdopodobne historie. Temu zadaniu sprostała tylko Katarzyna Herman.

Stanisław Ignacy Witkiewicz, "Nadobnisie i koczkodany", reżyseria Łukasz Kos, scenografia Anita Burdzińska, Teatr Powszechny, Warszawa