Strzecha bez kantów

Kiedyś wiejskie domy kryto słomą. Jeszcze gdzieniegdzie takie stoją. Strzechę wyparł eternit i stała się synonimem biedy. Ale na Zachodzie była popularna cały czas, tyle że trzcinowa. I stamtąd wróciła do nas.

Trzciny mamy mnóstwo - na jeziorach Mazur, Pomorza, w bagnach nad Biebrzą i Narwią. Koszono ją od lat, eksportowano, robiono maty i płyty, w Mikołajkach istniała fabryka domów z trzciny.

Kiedyś była niczyja, rosła dziko. Dziś na koszenie potrzebne jest zezwolenie właściciela lub dysponenta gruntu, wydane w uzgodnieniu ze służbami ochrony środowiska. Kosi się specjalnymi kombajnami, najlepiej gdy jezioro zamarznięte, albo sierpami. Sprzedaje się w wiązkach o obwodzie 60 cm. Ceny są różne, zależnie od sezonu - 4, 6, nawet 8 zł za wiązkę. Do transportu lub składowania robi się tzw. baloty - 50 wiązek. Waga - 250 kg. Bez wózka widłowego przy załadunku ani rusz.

Pokryć trzciną można każdy dach, pod warunkiem że kąt nachylenia płaszczyzn wynosi minimum 40 stopni. Wówczas woda deszczowa nie wsiąka i nie grozi gnicie. 1,5 - 2-m wiązki rozcina się i 30-cm warstwę mocuje w kilku miejscach do podłoża drutem i wkrętami. Nawet silny wiatr nie zerwie takiego dachu. Odporność ogniową podwyższają impregnaty. Trwałość: 50 - 60 lat.

200 m dachu prostego pięcioosobowa ekipa ułoży w dwa tygodnie, ale zajmie to nawet dwa razy dłużej, jeśli jest dużo załamań, okien. Koszt: 160 - 200 zł/mkw., w tym materiał 60 proc. Na typowy dach potrzeba go tyle, ile mieści jeden tir. Czesław Marciszuk, współudziałowiec LML EkoDach w Giżycku, zajmował się eksportem trzciny w latach 80. w jednej z central handlu zagranicznego. Zorientował się, że na Zachodzie strzechy są w modzie. Wysyłał młodych na szkolenia do strzecharzy, robił pojedyncze zlecenia. Od 2000 r. wszedł w niszę na dobre. - Udało się trafić w rosnące zapotrzebowanie - mówi. Dziś LML EkoDach liczy kilkanaście osób, w tym trzy stałe pięcioosobowe ekipy montażowe. Pracują w kraju i w Wielkiej Brytanii, Holandii, Szwecji. Mają zamówienia do jesieni przyszłego roku. - W Polsce trzcina to ciągle coś nowego. Niemal wszystkie dachy mają kanty i już się opatrzyły. Trzcinowe kantów nie mają, zwracają uwagę aksamitną obłością - mówi Marciszuk.

Jego zdaniem minimalna obsada początkującej firmy to pięciu ludzi. Konieczny jest co najmniej jeden samochód dostawczy, duży magazyn na materiał oraz... sporo gotówki.