Ochrona papieża: agenci pomagają opatrzności

Nad bezpieczeństwem Benedykta XVI w Turcji czuwać będzie armia kilku tysięcy komandosów, snajperów oraz tureckich, włoskich i watykańskich agentów służb specjalnych. Eksperci amerykańskiego ośrodka badawczego Stratfor podkreślają, że tym razem ochrona musi być wyjątkowo czujna. W Turcji działa wiele radykalnych islamskich grup, wśród nich lokalny odłam al Kaidy. Setki fanatyków zadeklarowały gotowość zabicia Ojca Świętego. Gdy papieski samolot wleci w przestrzeń powietrzną Turcji, zaczną go eskortować myśliwce F-16. Benedykt XVI przesiądzie się potem do opancerzonego samochodu (nie będzie tym razem korzystał z papamobile). Do centrum miasta wyjadą z lotniska dwie identyczne limuzyny, potencjalni zamachowcy nie będą więc wiedzieć, którym autem podróżuje papież. Wody cieśniny Bosfor patrolować będą komandosi na pontonach. Na ziemi bezpieczeństwa będzie strzegło w Ankarze 7 tys., a w Stambule 12 tys. policjantów. To część planu ochrony, opracowanego przez służby bezpieczeństwa, który opisał dziennik " Zaman". Został on stworzony w 2004 r. przed przyjazdem do Turcji George'a W. Busha. Jak napisała "La Repubblica", tureckie służby dotarły do informacji, że celem zamachu może być również przewodniczący Papieskiej Rady ds. Krzewienia Jedności Chrześcijan kardynał Walter Kasper. Kamizelki kuloodporne przygotowano więc i dla papieża, i dla pięciu towarzyszących mu kardynałów.