Po meczu Polska - Brazylia
Piotr Gacek

Libero
Czuję się największym pechowcem w drużynie. Po półfinale miałem nadzieję, że kostka nie będzie mnie aż tak bardzo bolała, i dlatego zdecydowałem się wyjść na boisko. Udało mi się przetrzymać tylko jednego seta. Ból był już tak duży, że nie mogłem stanąć na lewej nodze. Wielka szkoda, bo bardzo chciałem pomóc kolegom. Aż za bardzo. Oceniając finał po dwóch godzinach, myślę, że nie miało większego znaczenia, czy pojawię się na boisku. Brazylijczycy byli zdecydowanie lepsi i tego dnia nikt na świecie by ich nie pokonał. To była prawie perfekcyjna siatkówka. Dlaczego udało nam się zdobyć medal? To brzmi może zwyczajnie, ale stanowiliśmy kolektyw na boisku i poza nim. Przez ponad 30 dni, jakie jesteśmy w Japonii, nie zdarzyło się, żeby jeden z chłopaków popatrzył krzywo na drugiego. W takiej grupie facetów to się niemal nie zdarza. Chcę też podkreślić rolę trenera Raula Lozano. Nie będę o nim mówił jak o czarodzieju, bo on tego nie lubi. Ale bez niego i jego zaangażowania nic tak pięknego by się nam nie zdarzyło. On nam zaufał, my zaufaliśmy jemu i są piękne owoce. A może w przyszłości będą jeszcze piękniejsze.

Mariusz Wlazły

Atakujący
Jeszcze nie mam pomysłu, jak świętować zdobycie medalu mistrzostw świata, bo nie wiem, jak taki sukces smakuje. Gdy zdobywałem złoty medal na mistrzostwach świata juniorów, to była zupełnie inna siatkówka. Graliśmy wszyscy z jednego rocznika, nie ma porównania z tym, jak gra się wśród seniorów, jak wiele rzeczy trzeba zrobić, żeby odnieść sukces w dorosłej grze. Zostałem nominowany do tytułu najlepszego siatkarza imprezy, ale trudno mi oceniać własną grę. Lepiej niech to zrobi trener, albo inni obserwatorzy. Ale nie powiem, ta nominacja dała mi wiele satysfakcji. W finale wypadliśmy słabo, ale mogę z ręką na sercu powiedzieć, że nie baliśmy się Brazylii. Może tak wyglądało, ale to raczej wynik napięcia nerwów, a nie strachu. Brazylia grała tak, że chyba nikt nie ugrałby w niedzielę więcej niż my. Nie ma jednak zespołu, którego nie można pokonać. Tylko dziś w finale byli nie do przejścia. Pierwszy raz w życiu widziałem coś podobnego. Chodzi mi przede wszystkim o szybkość rozegrania piłki, tu była przeogromna różnica. Umiejętnościami technicznymi tak wiele od nich nie odbiegamy.

Piotr Gruszka

Kapitan reprezentacji

Zdaję sobie sprawę, że stałem się seniorem drużyny, ale siatkówka jeszcze mnie nie zmęczyła. Dla takich chwil jak w Tokio warto pracować, warto zostawiać zdrowie na parkiecie, warto tak intensywnie żyć. Nic się nie zmieni. Dopóki będę grał, nie będę się oszczędzał. Mamy niedosyt, że tak wspaniały dla nas turniej skończył się gorzej, niż zakładaliśmy. W pierwszych chwilach po meczu pocieszaliśmy się jak mogliśmy: w końcu jesteśmy wicemistrzami świata, nigdy tak jeszcze nie było. Zadawaliśmy sobie pytanie, czy to my graliśmy tak słabo, czy oni nie pozwolili nam na dobrą grę. Myślę, że nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Gdy stanęliśmy na podium i dostaliśmy upragnioną blachę za drugie miejsce, to przyjemne emocje wzięły górę. Jesteśmy dobrzy. Stworzyliśmy mocną grupę. Ten sukces to nie incydent. Już przed mistrzostwami byliśmy pewni swej dobrej gry, wierzyliśmy w solidne przygotowanie. Teraz mamy potwierdzenie, że warto było tak pracować i mamy napęd do dalszej pracy. Możemy być jeszcze lepszą drużyną i wykorzystywać kolejne szanse.