Zjednoczone królestwo stworów dużych i małych

Pokaz zaczyna się na zewnątrz galerii: do fasady przyklejono szopkę. Pokaźną, z figurkami wielkości dziecka. Wypożyczoną z kościoła na Bielanach, troskliwie przeniesioną przez 50 żołnierzy i kilku saperów.

Wejścia do sal pilnuje cerber: czarny, monstrualny tur. Nie trzeba się jednak obawiać, nie jest groźny. Otacza go tiulowa zasłona z wymalowaną turzą rodziną oraz poświęconym jej wierszem. Dookoła na ścianach akwarelowe portrety rozmaitych czworonogów tworzą delikatny fryz. To ogromny talent Józefa Wilkonia: ujmuje zwierzęta nierealistycznie, stylizując ich sylwetki lekko i trochę baśniowo. Rzec można - impresyjnie.A zarazem jego wariacje na temat fauny wydają się bardziej przekonujące niż niejedna fotografia. Charakter zwierza widać jak na dłoni; odgaduje się jego ruchy; wyczuwa fakturę futra, pancerza, piór.

W następnych salach mija się przedziwne bestiarium. Tu szczerzy pełną zębów z gwoździ paszczę krokodyl ludojad, tam pławi się w bajorze ociężały hipopotam z drewnianego bala, w innym miejscu unoszą się stada monstrualnych owadów ze stali i drutu.

Nieco dalej oglądającego czeka niezwykłe przeżycie: zanurzenie w morskiej toni. Oto przed jego oczyma przepływa wielogatunkowa ławica ryb. W tle, na ścianach, tapeta imitująca oceaniczne odmęty. Z żywiołu wynurza się burta arki. Konstrukcja z surowych desek zasłania ścianę pomiędzy dwiema salami. W niej rzędy luków, z każdego wyglądają zwierzęce mordy. Wyciosane z gałęzi, pniaków, desek. Arka Wilkonia służy nie tylko ocaleniu fauny. Każdy widz może do niej wejść, drzwi są otwarte. Co zobaczy po drugiej stronie? Zwierzęce zgrupowania. Ptaszarnia połączona z kurnikiem. Schronisko dla psów. Imponującego łosia wynoszącego się ponad otaczającą go drobnicę. Mistrzowska praca. Wilkoń niesłychanie subtelnie ingerował w kształt pnia. Wykorzystał w nim to, co zaoferowała natura. Niejako wspólnie z drzewem wykreował kształt zwierza, fakturę jego sierści, poroże.

Na zasadzie kontrastu otoczenie brutalnych, mocnych rzeźb stanowią dawne ilustracje książkowe artysty. Wciąż zachwycają brawurą i pomysłowością. Puentę ekspozycji stanowi malutka akwarela datowana na 1956 r. Księżycowa noc w zagajniku; ledwo majaczące kolumny drzew. Na pierwszym planie - kępka zawilców. To praca symbol. Od niej zaczęła się ilustratorska kariera Józefa Wilkonia. Równo pół wieku temu.

Wystawa czynna do 21 stycznia 2007 r.