Pomysł na pastorałkę

- Kolęda jest zawsze związana z liturgią, zainspirowana nią, ale współczesne historie nazywają się pastorałkami. Powinny uczyć miłości do ludzi, ale i do zwierząt. Wymyśliłem taką historię. Wyobraźmy sobie las oddzielający przedmieścia Koszalina od starego, rozwalonego PGR. W lexusie jedzie miejscowy potentat i bankier, za nim w wielkim czarnym bmw producent przypraw i ziół, w mercedesie zaś - lider na rynku kosmetyków. Nad lasem unosi się łuna bijąca od spawarki. To Józef w suporeksowej pakamerze spawa znalezioną przy drodze szynę, żeby przymocować do niej kozę, która daje mleko. Opiekuje się Marią. Mąż najpierw ją pobił, a potem rzucił. W wózeczku leży mały Jezus. Trzej królowie naszych czasów przywożą mu dary i nie jest to bynajmniej becikowe. Przyjeżdżają co miesiąc, a każda biedna rodzina w Polsce ma takich możnych opiekunów. Są samorządni i wyręczają państwo, które nie może od 17 lat zorganizować pomocy społecznej. Zdaję sobie sprawę z naiwności i aluzyjności mojego pomysłu, ale pastorałki są bajkami, które mają prawo czasem się urzeczywistniać. Należy nadmienić, że kiedy trzej sponsorzy wchodzą do pakamery, żelazna koza rozbłyska świeżym płomieniem, a żywa koza wyraźnie się uśmiecha.