Powiedzieli

Irena Santor
piosenkarka

Danuta Rinn miała ogromne poczucie humoru. Bez dowcipu, żartu, uśmiechu nie istniała. I tę radosną osobę dopadła straszna choroba. Z poczuciem bezradności patrzyliśmy, jak z wolna traciła swój blask. Bo nie wiadomo, jak pomóc w sytuacji, kiedy zaczynała żartować ponad siły. Trudno się z tym pogodzić, gdy spotyka to kogoś takiego - wszechstronnie wykształconą piosenkarkę po szkole muzycznej. Umiała wspaniale gotować i podejmować przyjaciół. Prowadziła żywy, otwarty dom.
Włodzimierz Korcz
kompozytor

Przyjaźniliśmy się od lat 70., kiedy zacząłem komponować dla Danusi w duecie z Czyżewskim. Po dobrym przyjęciu "Na deptaku w Ciechocinku" zaproponowała mi stałą współpracę. Potem były tysiące koncertów, wspólne wieczory piosenek z pamiętną "Polską babą" Ernesta Brylla. Danusia była zawsze pełna energii i chęci życia. Jej poczucie humoru i szaleństwo w sytuacjach towarzyskich miały związek z tym, że całe życie szukała inności i zrozumienia. Była osobą o wiele bardziej dramatyczną, niż można by sądzić po jej występach, zawsze pełnych wdzięku i optymizmu.

Jan Pietrzak
satyryk

Była wybitną artystką. Inteligentną, uroczą, bezpośrednią i zabawną osobą. Zawsze poszukiwałem do kabaretu ludzi, z którymi nie tylko można uprawiać sztukę, ale też przestawać towarzysko. Bo, przebywając wciąż razem, w tych samych samochodach, żyjemy trochę jak sekta. Niezależnie od motywacji była to osoba, która na kabarecie Pod Egidą w zdecydowany sposób odcisnęła swoje piętno. Wniosła osobny kolor do naszych programów. Była to połowa lat 70., jej najdoskonalszy okres. Napisałem dla niej sporo piosenek. Okoliczności sprawiły, że sławę zyskała jedna - "Gdzie ci mężczyźni?"