Kultura wyzwolonego niewolnika

Wojciech Mierowski, Klub Twórców Reklamy

Kultura hiphopowa jest kulturą nadmiaru. Wyrosła z murzyńskich gett. Ale też bez tych gett by nie powstała. W opozycji do nich. Gangi to odpowiedniki plemiennych klanów we współczesnej strukturze miejskiej. Wiele gwiazd to byli dilerzy znający przestępczość ( SnoopDogg grał w filmach porno). Śpiewali o buncie, ale nie analizowali cierpienia jak bluesmani. Nie zaistnieliby też bez mediów i amerykańskich filmów, które są produktem eksportowym. Ci celebrities przyszli z ponurego świata. Kieruje nimi potrzeba znaczenia. Nie mają rodziców duchowych, często też biologicznych. Nie chcą burzyć porządku świata, starają się w nim zająć najlepszą pozycję. W ich drabinie społecznej jest jedna droga. Stricte konsumpcyjna. Nie buntują się przeciw konsumpcji, choć to jest kontrkultura. Hip-hop jest niedojrzały. Pierwotnie był głosem buntu z getta. Teraz limuzyny, kobiety, złote łańcuchy. To kultura wyzwolonego niewolnika, który musi pokazać, że jest wolny. Po co mu futro na Florydzie? Ale ta kultura jest egzotyczna i autentyczna, dlatego urzekająca dla tylu ludzi. I dlatego się sprzedaje.