Niedawno zgłosiła się do nas firma licząca nie więcej niż 20 osób z prośbą o przeszkolenie pracowników z zakresu komunikacji interpersonalnej w zespole. Spotkaliśmy się, porozmawialiśmy o firmie, poznaliśmy ją bliżej. I okazało się, że skierowanie załogi na tego rodzaju szkolenie nie było dobrym pomysłem. Problemem nie były bowiem relacje w zespole, ale komunikacja między szefami firmy i zespołem. Kierownictwo było przekonane, że w obecnej sytuacji rynkowej każdemu zależy na pracy i będzie starał się ją utrzymać, niezależnie od atmosfery w firmie czy sposobu zarządzania. Było to błędne przekonanie. Sytuacja na rynku już się przecież zmieniła. Jedno szkolenie dla wszystkich nie miałoby sensu. Zaproponowaliśmy osobne spotkania dla zarządu firmy i dla zespołu, a dopiero potem wspólne.

W firmie, o której mowa, podobnie jak w wielu innych małych organizacjach, gdzie nie ma rozbudowanej struktury i hierarchii, do tej pory wszystko toczyło się spontanicznie, własnym rozpędem. Dystans między kierownictwem a pozostałymi pracownikami był niewielki. Wydawało się więc, że nie ma potrzeby sięgania po bardziej zaawansowane instrumenty zarządzania.

Tymczasem właśnie ta niewielka przestrzeń stwarza dogodne warunki do zastosowania pomocy zewnętrznej i wprowadzenia nowych reguł, np. systemu opisu stanowisk pracy i okresowych ocen pracowników. To daje ludziom poczucie, że w ich firmie obowiązują konkretne reguły, których się przestrzega, że panuje wewnętrzna harmonia. Ludzie lepiej pracują w takich uporządkowanych strukturach, gdzie nie wszystko zależy od humoru szefa. Zewnętrzna firma doradcza pomoże znaleźć źródło problemów, doradzi, jakie zmiany wprowadzić i jak poprawić funkcjonowanie firmy.