Mówi Adam Małysz

Mój pierwszy skok na pewno nie był tak dobry, jak te podczas treningów i kwalifikacji. Brakowało błysku. Trudno mi się z tego tłumaczyć. Wydaje mi się, że może jakiś drobny wpływ miała moja sobotnia migrena. Niby czułem się dobrze, niby miałem siłę do skakania, ale brakowało lekkości, jaką miałem dzień wcześniej. Cieszę się jednak, że na treningach skaczę dobrze, bo musi nadejść pora, żeby przenieść te umiejętności na zawody. Migrena zaczęła nagle łapać mnie w czasie prób, na górze. To jest niebezpieczne, gdyż po zażyciu środków, które zawsze mamy pod ręką, głowa mniej boli, ale zanim podziałają, obraz skoczni w dole zaczyna mi się lekko rozmazywać. W obłokach wtedy nic nie widzę, z przodu dostrzegam plamy. W Lillehammer na zeskoku omal nie upadłem.

Jestem trochę zawiedziony. Moje skoki w turnieju były lepsze niż wyniki. Trzeba widocznie wciąż czekać. To jest sport i nie zamierzam się zniechęcać. Bardzo cieszy mnie wynik Kamila Stocha. Nie szło mu, pracował ciężko, a skoki były słabe. Teraz wreszcie widać, że jest pełen energii i chęci do skakania. Tego mu brakowało. Miejsce w pierwszej dziesiątce konkursu Turnieju Czterech Skoczni to dla niego wielki sukces. Oby tak dalej.

Ja muszę dążyć do swojego celu. Nie jest jednak takie proste powiedzieć co i jak zmienić, żeby przyszły największe sukcesy. Doświadczeni zawodnicy też czasem szukają długo. Wygrać ze Schlierenzauerem i Jacobsenem było możliwe, ale bardzo trudne. W końcu zawsze tak jest, że ci dobrzy mają też szczęście. W Zakopanem zawsze nosiło mnie daleko, mam nadzieję, że tym razem tak będzie.