Gdy harmonię życia grupy burzy nieposkromiona jednostka

Dzieci nadpobudliwe kompletnie dezorganizują pracę w grupie. Przekonałam się o tym, gdy mój syn chodził do przedszkola integracyjnego w Warszawie. Były tam dzieci chore i dzieci rodziców otwartych na inność. Poznały się i przyzwyczaiły do siebie. Zabawy nie zawsze były wspólne, ale grupa była wspólnotą. Wtedy doszli dwaj chłopcy. Jeden nie do okiełznania urwipołeć. Uroczy, choć oka z niego nie można było spuścić. Zdarzało mu się zdzielić tego czy owego, ale sam też obrywał. Bardzo to przeżywał. Ale znał zasady i wiedział mniej więcej co można, a czego nie. Nie wiem, czy miał stwierdzone ADHD. Był chyba za mały. Drugi chłopiec manipulował dziećmi. Miał nieokiełznany temperament przywódczy, wykluczał słabych i nie tolerował sprzeciwu. Burzył. Lubił podległych i służalczych. Mój wesoły i raczej odważny pięciolatek bał się chodzić do przedszkola. I bał się powiedzieć dlaczego. Sytuację opanowano po roku.

Po takich doświadczeniach pozostaje pytanie o granicę akceptowalnych zachowań. Czy jest to stwierdzona choroba, czy nie. Czy przedszkole nie powinno uczyć relacji społecznych, a szkoła uczyć po prostu. Czy dzieci, inni rodzice i nauczyciel powinni być wciągnięci w problem jednostki, która wszystko psuje. Myślę, że nie powinni.