Bogusław Wołoszański

Rz: Czy był pan w latach 80. współpracownikiem SB?

Bogusław Wołoszański: Od 1985 do 1988 roku byłem czymś w rodzaju analityka stosunków polsko-angielskich. Polegało to na pisaniu analiz i nie miało nic wspólnego ze Służbą Bezpieczeństwa.

Przecież oficerowie SB pana zwerbowali.

Nigdy w życiu. Współpracowałem z pracownikami dyplomatycznymi.

Pamięta pan spotkanie z oficerem przed wyjazdem do Anglii w restauracji Budapeszt w październiku 1985 roku?

Oczywiście, ale nie miało nic wspólnego z SB. Mój rozmówca przedstawił się jako oficer wywiadu o nazwisku bodajże Makowski. Oczekiwał analizy, oceny sytuacji, wiadomości, które uzyskiwałem podczas konferencji prasowych i rozmów z angielskimi dziennikarzami. Dostarczałem je do ambasady.

Podobno przeszedł pan szkolenie z technik sporządzania i przechowywania notatek, metodologii działania zachodnich służb, gubienia "ogona".

Bez przesady. Ani nie byłem śledzony, ani nie prowadziłem tego rodzaju działalności. Być może dopisano tam sobie coś, co chciano dopisać.

Brał pan pieniądze od wywiadu?

Nigdy nie było to honorarium. Być może zwracano mi koszty np. zaproszenia na lunch polityka brytyjskiego.