Komentarze
Andrzej Zybertowicz politolog, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu

Takie koalicje, jak ta obecnie rządząca w Polsce, są z natury trudne. Premier doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Koalicjanci, stawiając żądania, przeciągają strunę. To typowa koalicja egzotyczna, którą targają konwulsje, są one jej nieodłącznym elementem. Pojawia się tu element fałszu - gramy razem, ale jednocześnie robimy wszystko, by podebrać sobie elektorat.

Jest szansa, by koalicja dotrwała do końca kadencji. Rząd mniejszościowy mógłby wstrzymać zmiany instytucjonalne. Poza tym koalicjanci straciliby stanowiska, które udało im się obsadzić nie tylko w rządzie, ale też w administracji publicznej. Wszelkie groźby premiera są skierowane raczej do zaplecza koalicjantów niż do liderów. Premier stara się im uświadomić, że jeśli ich przywódcy będą chcieli zbyt wiele, oni stracą najwięcej. To ważne dla koalicjantów, którzy mogą się znaleźć poniżej progu wyborczego.

Jarosław Flis socjolog, Uniwersytet Jagielloński

Permanentny konflikt w koalicji trwa od dawna. Podobnie było w poprzednich rządach. Ten konflikt powoduje polski system wyborczy, w którym Polacy oddają głos tylko na jedną listę partyjną. Efekt jest taki, że koalicyjni partnerzy mogą sobie nawzajem najłatwiej zabierać głosy potencjalnych wyborców. Stąd wzajemna wrogość, rządzenie od kryzysu do kryzysu.

Dobrego wyjścia z takiej sytuacji nie ma. Najgorszym rozwiązaniem byłby rząd mniejszościowy. Pozostaje albo trwanie w koalicji, choć na stabilne rządy nie ma co liczyć, albo przyspieszone wybory. Przechylić szalę w kierunku jednego z tych rozwiązań może sytuacja w Platformie. PO skonfliktowana, ze marginalizowanym nurtem konserwatywnym, to partia słabsza. A im słabsza Platforma, tym większe szanse, że PiS zdecyduje się na przyspieszone wybory. Choć jest to rozwiązanie obarczone dużym ryzykiem. ma.s.