Kontra
Andrzej Bulanda, architekt

Obawiam się, że decyzja wojewódzkiego konserwatora zabytków może utrwalić w panoramie miasta szpetny Pałac Kultury wraz z jego zabałaganionym otoczeniem. Już w założeniu pałac miał Warszawę szpecić i ją napiętnować i tak się stało. Świadczą o tym obecne problemy z zagospodarowaniem tego ogromnego terenu w środku miasta. Wpis do rejestru będzie miał fatalne skutki dla Warszawy i jest pomysłem absurdalnym i kompletnie nietrafionym. Według mnie w tym budynku jedynymi wartościowymi elementami są wnętrza, a do ich ochrony nie jest potrzebny wpis do rejestru.

Zbigniew Parandowski, architekt

Od lat walczyłem o usunięcie Pałacu Kultury z krajobrazu stolicy, bez względu na koszty. Ten moloch nie był żadnym darem, Warszawa została zmuszona do jego wybudowania i jeszcze za niego zapłaciła. I do tej pory płaci, bo Pałac zablokował i wyłączył z życia miasta ogromny kwartał ziemi. Kolejnym powodem, dla którego zwalczam PKiN, są fatalne uwarunkowania historyczne. Czy inny naród wynosiłby na piedestał i nazywał zabytkiem symbol zniewolenia i kwintesencję wrogości wobec Polaków i Warszawy? Nie sądzę. Taka rzecz możliwa jest tylko u nas i w szczególności w Warszawie. To smutne.

Lech Kłosiewicz, urbanista, Politechnika Warszawska

Wpisywanie Pałacu Kultury do rejestru zabytków przypomina mi przypinanie sobie fałszywych orderów. Detale budynku sprzyjały populistycznym gustom. Złocenia elementów wystroju, podobne do tych z moskiewskiego metra, miały zachwycić głównie tzw. lud szeroki. Meble wykonane na potrzeby Pałacu nie są świadectwem wysokiej klasy sztuki użytkowej lat 50., bo była ona marnej jakości. Budynek na lata ograniczył rozwój centrum miasta i nie zasługuje na prawną ochronę. Decyzja konserwatora to próba sięgnięcia do kieszeni podatnika, który będzie finansował kosztowne remonty.