Śnieży czy nie śnieży - dwa tysiące się należy

Prywatne firmy odśnieżające polskie miasta nie tracą na braku zimy. Jeżeli nie utrzymują się tylko z odśnieżania, będą miały wyższe zyski. Każde miasto inaczej przygotowało się do zimy. Są takie jak Toruń, gdzie ulice ze śniegu i lodu czyści spółka komunalna. Wtedy brak śniegu jest dla firmy katastrofą. I takie jak Olsztyn, który ma umowę z prywatną firmą i płaci jej tylko wtedy, gdy spadnie śnieg. Gdy nie spada, firma wykorzystuje ludzi i sprzęt do innych prac.

W Białymstoku miasto podpisało umowy na odśnieżanie z dwoma prywatnymi spółkami, a na polskim biegunie zimna w Suwałkach, robi to firma prywatna i komunalna. - Dla nas tegoroczna zima jest bardzo korzystna. Nie tylko mamy w bród zamówień, ale i nie zwolniliśmy 30 sezonowych pracowników, którzy co roku tracą pracę zimą - mówi Tadeusz Stępniewski, wiceprezes PUDiZ sp. z o.o. z Olsztyna.

Firma zatrudnia ponad 200 osób, ma kapitał zakładowy 268 tys. zł i własny - 16,1 mln zł, sprzedaż ok. 36 mln zł w 2005 r. Oprócz odśnieżania, sprzątania miasta i dbania o zieleń ma własną wytwórnię kostki brukowej i oferuje usługi w przebudowie dróg i ulic.- Przy normalnej zimie produkcja kostki staje w listopadzie. W tym roku mamy zapotrzebowanie i robimy pełną parą roboty drogowe. Liczę, że zyski będą wyższe od ubiegłorocznych, gdy były duże mrozy i śniegi - ocenia Tadeusz Stępniewski.

Wraz ze spółkami córkami z Gutkowa i Elbląga PUDiZ Olsztyn tworzy grupę kapitałową zatrudniającą 350 osób i osiągającą sprzedaż 95 mln zł (2005 r). W dużo gorszym nastroju jest Grzegorz Bożek, prezes komunalnej spółki Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania w Toruniu (kapitał zakładowy 8,5 mln zł).

- U nas, gdy pada śnieg, to pieniądze lecą z nieba. Z braku zimy tracimy bardzo dużo. Już jakieś 1,5 mln zł. Kolejny milion mam zamrożony w towarze - piasku, soli, chemikaliach i sprzęcie, którzy musi być konserwowany i utrzymywany w gotowości, bo a nuż zima zaatakuje - wylicza prezes.

Władze Suwałk umowy na odśnieżanie podpisały z dwoma firmami - jedną komunalną i drugą prywatną Czyścioch Bis.

- Płacimy im tylko, gdy jest śnieg, za każdy kilometr utrzymanej drogi i ulicy. Teraz dostają od nas tzw. opłaty za gotowość, wielokrotnie niższe od obowiązujących przy odśnieżaniu - wyjaśnia Marek Buczyński, rzecznik prezydenta Suwałk.

Spółka Czyścioch Bis należy do białostockiej firmy Czyścioch, która jest jedną z trzech (obok MPO i Astwa sp. z o.o.) mających umowy na odśnieżanie Białegostoku. - Firmom płacimy w systemie ryczałtowym od kilograma uprzątniętego śniegu. Gdy śniegu nie ma, firmy też zarabiają, bo dostają ryczałty. Mają wtedy obowiązek wykonywać letnie prace porządkowe: sprzątanie śmieci, utrzymanie czystości ulic itp. - wylicza Tomasz Ćwikowski, rzecznik prezydenta Białegostoku. Białostockie ryczałty zależą od powierzchni do sprzątania (odśnieżania). Astwa, która sprząta centrum, dostaje 255 tys. zł na miesiąc. Ryczałt dla zachodniej części Białegostoku wynosi 322 tys. zł, wschodniej - 309 tys. zł i północnej - 215 tys. zł.

- Na braku śniegu nie tracimy. Ale też nie zyskujemy, bo kupiliśmy sól, trzymamy pracowników w gotowości. Do tego, ponieważ na bieżąco wymieniamy sprzęt na nowocześniejszy, dochodzą koszty kredytów i leasingu. W sumie wychodzimy na zero - podsumowuje Maciej Potentas, prezes zarządu. Iwona Trusewicz