Dramat o istocie władzy, czyli rządy tłumu

Stephen Frears zaimponował brawurą i zmysłem przenikliwego obserwatora.

Z punktu widzenia dworu pomysł wniknięcia za kulisy brytyjskiej monarchii i sportretowania Elżbiety II graniczy z bezczelnością. Jak to możliwe - pokazać władczynię Zjednoczonego Królestwa w domowych pieleszach? Spekulować na temat jej przeżyć i psychiki? Jednak dla widzów to pewnie jedyna szansa na poznanie świata za zamkniętymi drzwiami. "Królowa" nie tylko zaspokaja tę ciekawość. Jest również wybitnym dramatem o konflikcie między tradycją a nowoczesnością.

Akcja filmu koncentruje się na najważniejszym wydarzeniu w historii Korony w drugiej połowie XX wieku - reakcji rodziny królewskiej na tragiczną śmierć księżnej Diany. 31 sierpnia 1997 roku Brytyjczyków ogarnęła histeria. Ludzie oczekiwali, że królowa postąpi wbrew konwenansom i odda należny hołd zmarłej, każe opuścić do połowy flagę na pałacu Buckingham i przemówi do narodu. Tymczasem Elżbieta II (Helen Mirren) powściągliwie milczała. Nie wyobrażała sobie innego zachowania niż dystyngowany, chłodny spokój. Jej reakcja spowodowała społeczne oburzenie, podsycane przez media. Wybuchł kryzys, jakiego królowa się nie spodziewała. I tu przyszedł Elżbiecie z pomocą premier Tony Blair (Michael Sheen).

Brytyjska monarchini w wykonaniu Mirren jest postacią fascynującą. Możemy ją zobaczyć jako zwykłą kobietę, gdy w chustce na głowie wyprowadza psy lub leży w łóżku, przeglądając gazety. Śmiech wzbudza jej otoczenie, zwłaszcza zainteresowany wyłącznie polowaniami książę Filip (komicznie zasadniczy James Cromwell). Przy tym obraz ani przez chwilę nie popada w karykaturę, a Helen Mirren tworzy bogaty w niuanse portret królowej, pełen dostojeństwa, ale także desperacji i ironicznego humoru. Po prostu oscarowy występ.

Na ten kameralny obrazek dworu Frears nałożył opowieść o istocie władzy. Jej siła oparta na wielowiekowych, skomplikowanych i wyrafinowanych rytuałach (majestat Korony) blednie wobec symboli tworzonych przez media (obraz księżnej Diany). I tego właśnie nie jest w stanie pojąć królowa. Nie potrafi przyjąć do wiadomości, że we współczesnym świecie rządy sprawuje opinia publiczna, reagująca niczym rozemocjonowany tłum. Reprezentantem nowej epoki jest u Frearsa Tony Blair. W ujęciu reżysera premier jest politykiem pragmatycznym, świetnie panującym nad społecznymi nastrojami. Ale nie populistą. Blair pomaga Elżbiecie II w krytycznym dla monarchii momencie, rozumiejąc, jak ważne jest miejsce tradycji w nowoczesnej demokracji.

Stephen Frears i scenarzysta Peter Morgan znakomicie skomponowali fabułę. Zachowali mądry dystans do bohaterów i zdarzeń. Stworzyli film, który jest dla widza królewską ucztą.