Zaprzęg w zorzy polarnej

> Grenlandzkie schronisko górskie na lodowcu Lyngmark nie ma nic wspólnego ze znanymi nam z europejskich szlaków. Nie ma tu ogólnie dostępnej sali, do której może wstąpić każdy zmęczony wędrowiec. Jest salka sypialna dla tych, którzy wcześniej wykupili noclegi (320 zł za noc), oraz salka, w której kawy lub herbaty mogą się napić oczekujący na jazdę zaprzęgiem.

> Kto ma dużo pieniędzy i mało czasu, wybiera lot śmigłowcem. Przelot i półtoragodzinna jazda zaprzęgiem dla dziewięciu osób kosztują około 15 tys. zł. Oferuje je biuro turystyczne założone 29 lat temu przez Niemkę Elke Meissner. To jeden z najdroższych operatorów turystycznych na wyspie. Ma nie tylko własny statek, mikrobusy i śmigłowce, ale i sklepy z pamiątkami (nóż z rękojeścią z kła morsa zaok. 500 zł, a kurtka z foki - od 15 do 20 tys. zł).

> Jedyna w swoim rodzaju jest też wyprawa na Grenlandię zimą. W Kangaerlusuaq na końcu liczącego 170 km fiordu znajduje się lotnisko (dawna baza amerykańska) przyjmujące duże maszyny z kontynentu. W styczniu i lutym temperatura spada tu do minus 15 - 20 st. C.

> Trudne warunki rekompensują oszałamiające widoki zorzy polarnej i stada wołów piżmowych pasących się przy lodowcu. Pięciodniowy zimowy pobyt kosztuje 1100 euro. W cenie samolot z i do Kopenhagi, zaprzęgi, przewodnik angielskojęzyczny, noclegi i wyżywienie.

> Każdy turysta jest uprzedzany, że zanim zawita na Grenlandię, musi wykupić dobre ubezpieczenie.