Od asystenta do wojewody

WOJCIECH DĄBROWSKI, obejmując stanowisko wojewody mazowieckiego, zapowiedział, że "teraz będzie o nim głośno". Nie spodziewał się, że aż tak. Politycy PiS mówią o nim, że zrobił jedną z szybszych karier w warszawskiej administracji, ale to tempo go przerosło. Kończył prawo na UW. Ma 35 lat. Dwa tygodnie temu został wojewodą, bo jego poprzednik był, zdaniem PiS, zbyt łagodny, niedecyzyjny i przez rok rządów na Mazowszu nie zauważały go media. Dąbrowski, jako zaufany człowiek Jarosława Kaczyńskiego (mówiło się, że "zrobi wszystko, co mu prezes każe"), miał polepszyć wizerunek partii w stolicy. Zaczął rządy od wstrzymania wniosku o wpisanie do rejestru zabytków Pałacu Kultury i Nauki. Potem wszczął procedurę wygaszenia mandatu prezydenta Warszawy. Dąbrowskiego w 2001 r. do PiS ściągnął warszawski poseł PiS Bartłomiej Szrajber i najpierw uczynił swoim asystentem, potem umieścił go na liście wyborczej na Żoliborzu. Dąbrowski się dostał, został nawet szefem rady, a po półtora roku awansował na burmistrza. Kierował też warszawskim PiS. W ostatnich wyborach nie wspierał aktywnie ekipy Kazimierza Marcinkiewicza, kandydata partii na prezydenta Warszawy. Powód? Dąbrowski miał ambicje, żeby po wygranej zostać wiceprezydentem miasta, a Marcinkiewicz nie widział go na tym stanowisku.