Na piątkowym treningu skoczyłem dobrze pierwszy raz w tym tygodniu

Trenerzy powiedzieli, żebym wracał do hotelu, więc spakowałem się i poszedłem. Gdyby nie to, że wcześniejsze treningi były odwoływane przez problemy z wiatrem, w ogóle nie przyjeżdżałbym w piątek pod skocznię. Taki był plan: poskakać przez pierwsze dni, a w piątek odpuścić i regenerować się przed sobotą. Ale mieliśmy tak mało okazji do ćwiczenia tutaj, że musieliśmy zmienić zdanie. Treningi były katastrofą, czekanie w nieskończoność naswoją kolej zmęczyło mnie psychicznie. Ten skok na piątkowym treningu był moim pierwszym naprawdę udanym w tym tygodniu. Była w nim wreszcie energia. Z poprzednich nie byłem zadowolony, choć pod względem technicznym trudno im coś zarzucić. Znów jednak brakowało mi szybkości na rozbiegu. Zmieniliśmy przed piątkiem smary i pomogło. Trenerzy, widząc, że znów wszystkie elementy wskoczyły na właściwe miejsce, postanowili, żenie ma sensu dalej próbować. Lepiej, żeby w głowie został mi ten udany skok. Co czuję przed konkursem? Nic. Nie ma we mnie chęci rewanżu po tym, co się stało w poprzednią sobotę. Będzie, co będzie. Mocny jest Thomas Morgenstern, ciągle z przodu trzyma się Andreas Kofler. Na pewno liczyć się będą Szwajcarzy - i wszyscy z mocnym odbiciem, na czele z Janne Ahonenem i Mattim Hautamaekim.