Recenzja

Mądre pytania o mechanizmy prawaW tym filmie widać, że sprawiedliwość niekiedy bywa jedynie pozorna. To obraz bardzo potrzebny, bo zbyt często ulegamy uproszczonym wyobrażeniom o działaniu sądów i ferowaniu wyroków. Dramat sądowy znakomicie nadaje się do przywracania wiary w prawo i porządek. Taką rolę odgrywały w amerykańskiej kinematografii wspaniałe filmy Sydneya Lumeta: "Dwunastu gniewnych ludzi" (1957) i "Werdykt" (1982). W Polsce nie ma tyle optymizmu i zaufania do państwa. Obrazy z tego gatunku to u nas rzadkość (m.in. "Sprawa Gorgonowej" z 1977 roku), dlatego wyobrażenia o wymiarze sprawiedliwości kształtują obecnie przede wszystkim tabloidy. W tworzonych przez nie schematach nie ma miejsca na niuanse. Obowiązuje czarno-biały sposób myślenia: winny - niewinny, prawda - fałsz. Rzeczywistość staje się w ten sposób przerażająco jednoznaczna. Na tym tle oparty na faktach obraz Wiesława Saniewskiego jest wyjątkowy, bo te szablony rozbija, skłaniając do zastanowienia się nad sensem pojęć: sprawiedliwość, moralność.

Łukasz (Robert Olech) skończył prawo, ale nie chce być prawnikiem. Woli zostać fotografem i robić zdjęcia drzew. Ojciec wysyła go więc do Wrocławia, do swojego kolegi z lat szkolnych, mecenasa Wilczka (dobry Jan Frycz), by ten przekonał Łukasza do zmiany życiowych planów. Jednak Wilczek nie zamierza naciskać. Opowiada tylko o pewnym morderstwie, które na początku lat 90. wstrząsnęło opinią publiczną - dziennikarz (Artur Żmijewski) był sądzony za zabójstwo kochanki, która była w ósmym miesiącu ciąży. Tu reżyser sięga po chwyt narracyjny użyty w "Rashomonie" przez Kurosawę: mecenas przedstawia trzy wersje wydarzeń, z punktu widzenia: prokuratora, adwokatai sędziego. Oczywistość zapożyczenia może razić kinomanów, ale dzięki niemu Saniewski świetnie unaocznia skomplikowany mechanizm działania wymiaru sprawiedliwości. Okazuje się, że ustalenie prawdy bywa czasem niemożliwe, a o skazaniu lub uniewinnieniu decydują pozory. Z tej refleksji twórca stara się wyciągnąć także wnioski o naturze człowieka i rzeczywistości, co podkreśla postać Łukasza, wzorowana na fotografie z "Powiększenia" Antonioniego. Ambitne zamierzenia nie do końca się udają. Saniewski nadmiernie moralizuje, a filozoficzne rozważania są wciśnięte na siłę. Jednak to drobiazgi. Najważniejsze, że film trafia w swój czas. Potrzebujemy w Polsce mądrej rozmowy o polityce karnej i kształtowaniu prawa. "Bezmiar sprawiedliwości" to ważny głos w tej sprawie.

"Bezmiar sprawiedliwości". Polska, 2006. Reż. Wiesław Saniewski. Dystrybucja: Kino Świat.