Kryształową Kulę mam na wyciągnięcie ręki

Rz: To pana pierwsze zwycięstwo w Planicy i chyba jedno z najważniejszych w karierze?

Adam Małysz: Smakuje szczególnie po tym, co się stało w Oslo. Gdy wracałem z Norwegii, jeden z dziennikarzy, o ile mi wiadomo na co dzień zajmujący się piłką nożną, zapytał, dlaczego liczę na dobre skoki w Planicy, skoro na mamutach nigdy nie szło mi dobrze. Zapomniał, że już na nich wygrywałem, choć nie w Planicy. Lubię i chcę latać, choć nie ma co ukrywać, że przed skokiem w kwalifikacjach trochę się bałem. Dobry wynik mnie uspokoił i w konkursie skakałem już automatycznie, tak jak zawsze, gdy jestem w dobrej formie. Przed konkursem skoczyłem tylko raz, bo chciałem oszczędzać siły. I tak teraz czuję się trochę zmęczony.

A jak będzie smakował czwarty triumf w klasyfikacji Pucharu Świata?

W sobotę jest nowy dzień, a w niedzielę kolejny. Nic jeszcze nie jest rozstrzygnięte. Muszę ciągle walczyć, i to na razie tyle na ten temat.

Po takich skokach jak w piątek koszulkę lidera może panu odebrać już tylko wiatr, jak w Oslo.

Wpierwszym konkursie warunki miałem wymarzone: lekki wiatr z tyłu, z którym zawsze dobrze sobie radzę. W sobotę ma już wiać z przodu, ale mam nadzieję, że nie wypadnę gorzej. Skok w pierwszej serii był dobry, ale nie taki, jak bym sobie życzył. Za wysoko wyszedłem w górę. Przed drugim koncentrowałem się na sobie, ale jednak na górze słyszałem, że Jacobsen skoczył 210,5 m, a Ammann 213,5. Wiedziałem, że trzeba polecieć dalej. I udało się.

Zaskoczyły pana dalekie loty Jacobsena?

On już w Skandynawii skakał dobrze. Może nie tak rewelacyjnie, jak na początku sezonu, ale przyzwoicie. Tu w drugim skoku pokazał klasę. Nie wolno go skreślać, będzie jeszcze walczył. Mimo że sam twierdzi inaczej, to na pewno ciągle nie pożegnał się z marzeniami o zdobyciu Kryształowej Kuli. To normalne u dobrego zawodnika: chce działać, a nie mówić o tym.

A pan często myśli o Kryształowej Kuli?

Nie da się o niej zapomnieć, gdy od trzech, czterech konkursów mam ją na wyciągnięcie ręki.

Na trybunach w Planicy były żona i córka.

To ogromne wsparcie. One też mają wiele radości z tego, że przeżywamy wszystko razem.

Czy w drugim skoku była szansa, by pobić rekord Polski?

Wam ciągle czegoś mało. wysłuchał w Planicy Paweł Wilkowicz