Muzułmanom podoba się socjalistka Segolene Royal, chrześcijanie i żydzi wolą prawicę

Czy katolicy, muzułmanie i żydzi będą głosować "blokami"? Nikt nie daje im wskazówek, ale preferencje polityczne tych wspólnot są jasne. Według sondażu gazety "La Croix" w pierwszej turze 33 proc. katolików odda głos na kandydata prawicy Nicolasa Sarkozy'ego, 19 proc. na centrystę Francois Bayrou, 14 proc. na lidera skrajnej prawicy Jean-Marie Le Pena. Kandydatka socjalistów Segolene Royal może liczyć na poparcie 22 proc. Od katolików praktykujących (wyróżniono tę grupę) politycy z szerokiego spektrum na prawo od lewicy otrzymaliby łącznie 80 proc. głosów.

Francuski episkopat jesienią wydał posłanie do kandydatów i wyborców. Kładł nacisk na "konieczność budowania braterskiej wspólnoty narodowej": to - podkreślał - obowiązek chrześcijanina i ideał republikański. Obie wartości połączył w podobny sposób Jan Paweł II podczas pielgrzymkido Francji w 1996 r., w 1500. rocznicę chrztu Chlodwiga. - Francjo, co zrobiłaś z obietnicą swego chrztu? - zapytał papież. Posłanie episkopatu nosi tytuł: "Co zrobiłeś ze swym bratem?". Uzupełnił je dokument wydany 27 marca przez arcybiskupstwo Angouleme. Stwierdza on, że chrześcijanie akceptują zasady pluralistycznego i zsekularyzowanego społeczeństwa, nie stworzą więc bloku wyborczego. Wielki Meczet Lyonu ujawnił wyniki ankiety przeprowadzonej wśród muzułmańskich internautów. 45 proc. popiera Segolene Royal, około 17 proc. Francois Bayrou, ponad 13 proc. trockistę Oliviera Besancenota. Sarkozy dostał około 13 proc. głosów. Jako szef MSW odpowiedzialny też za sprawy wyznaniowe Sarkozy doprowadził w 2003 r. do utworzenia Francuskiej Rady Wyznania Muzułmańskiego (CFCM). Ceną było naruszenie zasad ustawy o rozdziale Kościołów od państwa, ale cel wydawał się kuszący: zneutralizować wpływy fundamentalistów. Misja się nie powiodła. CFCM wyraziła zaniepokojenie wykorzystywaniem debaty na temat islamu we Francji do celów wyborczych. Mocniejszą pozycję ma Unia Organizacji Islamskich (UOIF) kojarzona z integryzmem. Jej przewodniczący Lhaj Thami Breze zapowiedział powołanie "klubu politycznego", który mógłby udzielić muzułmanom wskazówek przed wyborami prezydenckimi, a w wyborach do parlamentu (czerwiec - lipiec) i do samorządu (2008 r.) wystawić własnych kandydatów. UOIF jest wrogo nastawiona do Sarkozy'ego, nie ufa też innym kandydatom. Całą klasę polityczną wini za to, że muzułmanie "żyją w strachu, muszą znosić rasizm i dyskryminację i obawiają się restryktywnej interpretacji zasady laickości".

Kilkunastu intelektualistów określających się jako "żydzi z lewicy" zaprotestowało przeciw tezie, że "80 proc. francuskiej społeczności żydowskiej głosuje na prawicę". Nie chcą, by cała wspólnota stała się zakładnikiem propagandy przekonującej, że żydzi już wybrali kandydata - Sarkozy'ego, syna greckiej żydówki (i węgierskiego arystokraty). On sam kilkakrotnie powtarzał, że nic mu nie wiadomo na temat takich wskazówek. Inicjatorem protestu był adwokat Patrick Klugman, były przewodniczący Związku Studentów Żydowskich (UEJF). Nie neguje on sympatii, jaką cieszy się wśród żydów Sarkozy, zdeklarowany "przyjaciel Izraela", znany ze stanowczości wobec wszelkich przejawów antysemityzmu. Klugman uważa jednak za szkodliwe częste zwracanie się przez Sarkozy'ego do poszczególnych wspólnot wyznaniowych. - Taki dyskurs podsyca antagonizmy między mniejszościami. Owszem, z Sarkozym możemy zyskać jako żydzi, ale stracimy jako Francuzi - twierdzi Klugman.