Dlaczego funkcjonariusze nic nie słyszeli

Rz: Był pan przy piątkowej konfrontacji między funkcjonariuszami ABW a mężem Barbary Blidy. Jaką wersję wydarzeń przedstawił Henryk Blida?

Leszek Piotrowski, pełnomocnik Henryka Blidy : Nie mogę mówić o wszystkich szczegółach. Ale z tego, co usłyszałem od męża byłej minister, wyłania się obraz tragicznej w skutkach akcji ABW i rażących błędów popełnionych przez funkcjonariuszy. I to od samego momentu wejścia w minioną środę o 6 rano do domu Blidów. Po pierwsze, funkcjonariusze, którzy mieli nakaz zatrzymania i rewizji, wcale nie zapytali o broń! A teraz tłumaczą, że o posiadaniu legalnej broni dowiedzieli się dzień wcześniej! Po drugie, funkcjonariuszka, która miała pilnować Barbary Blidy w łazience, w ogóle jej nie zrewidowała przed wpuszczeniem do łazienki. Twierdzi, że obserwowała ją przez uchylone drzwi. A przecież zmarła weszła za ścianę w łazience, więc pracownica agencji nic nie mogła widzieć.

Ustaliliśmy, że gdy padł śmiertelny strzał, do Barbary Blidy pierwszy przybiegł jej mąż, a nie funkcjonariuszka. Czy tak rzeczywiście było?

Tak, potwierdzam. Henryk Blida oznajmił mi, że minął pracownicę ABW, która siedziała na poręczy fotela przed wejściem do łazienki.

A co w tym czasie robili dwaj pozostali funkcjonariusze?

Siedzieli w salonie. Twierdzą, że nie słyszeli wystrzału. To przecież mało prawdopodobne.

ABW twierdziła, że była minister schowała broń w łazience. "Dziennik" napisał, że według ustaleń prokuratury kobieta schowała broń do kieszeni szlafroka. Jak było naprawdę?

Henryk Blida oświadczył, że żona trzymała broń w sejfie. Najprawdopodobniej wyciągnęła ją, kiedy mąż otwierał drzwi ABW. Nie wiemy, gdzie schowała broń. Jedno jest pewne - gdyby funkcjonariuszka ją zrewidowała, to znalazłaby broń.

Czy to dlatego mąż i rodzina zmarłej będą się domagać ukarania winnych z oskarżenia prywatnego i ewentualnie odszkodowania?

Tak i trudno im się dziwić.

Znał pan panią Barbarę Blidę?

Kto jej nie znał! Zapadła mi w pamięć, gdy przypadkowo spotkałem ją w pociągu do Warszawy. Ona była wtedy posłem, ja senatorem. Na wstępie przeprosiła mnie, że nie będzie mogła ze mną sobie gawędzić, bo musi się przygotować do egzaminu do rady nadzorczej. ¦