powiedzieli "Rz"
Bart Pattyn, Uniwersytet Katolicki w Leuven

Niechęć do oddawania własnych organów wynika z poczucia integralności własnego ciała. I strachu przed jej utratą. W przypadku wielu ludzi działa też absurdalna obawa, że organy stracą, gdy będą jeszcze żywi. W Belgii nie ma systemu karty dawcy. Istnieje domniemanie, że każdy wyraża zgodę na oddanie organu, chyba że specjalnie zastrzeże, że jest inaczej. Uważam, że to dobry system i się sprawdza. Tworzenie takich kart wydaje mi się niepotrzebnym moralizowaniem. Jeśli w społeczeństwie mówi się o przeszczepach, to każdy jest świadom, że może poczynić zastrzeżenie, jeśli wyraźnie sobie tego nie życzy. I nie należy od każdego wymagać osobnej deklaracji zgody. Jeśli uzależnimy od niej dokonanie przeszczepów, to ich liczba spadnie.

Krzysztof Pijarowski, prezes Stowarzyszenia Pacjentów "Życie po przeszczepie", wiceprezes Polskiej Unii Medycyny Transplantacyjnej

Większość ludzi popiera oddawanie organów, bo jest to uznawane za szczytne, a wśród młodych ludzi nawet za trendy. Ale gdy przychodzi co do czego, deklaratywność spada o połowę. To tendencja znana od lat. Gdyby trzeba było oddać organ komuś z bliskich, wszyscy mówią: "tak, oczywiście". Ale gdy chodzi o kogoś anonimowego z drugiego końca Polski, jest większa niechęć. Trzeba zmienić postawę Polaków i temu służy m.in. akcja "Rzeczpospolitej". Dziś w Polsce środowisko lekarskie jest zastraszone, a po ostatnich wydarzeniach 12 procent społeczeństwa zmieniło pod wpływem mediów swoje podejście do transplantologii na negatywne. Karta europejska jest dobrym pomysłem, ale boję się procedury prawnej. W Polsce nie potrafimy na czas się uporać z PIT. Procedura związana z kartą będzie trwała latami, aż się okaże, że wielu dawców już nie ma.