Siergiej Markow, prokremlowski politolog, dyrektor Instytutu Badań Politycznych

Nie wierzę, że ten pocisk został zrzucony przez rosyjskie samoloty, ponieważ Moskwa nie jest zainteresowana zaostrzeniem stosunków z Tbilisi. Natomiast władzom Gruzji kolejny konflikt byłby na rękę. Ta historia przypomina mi, jak Hitler oskarżał Polaków o napad na niemiecką radiostację w Gliwicach, co stało się pretekstem do rozpoczęcia wojny. Prezydent Micheil Saakaszwili odczuwa coraz większe wsparcie ze strony sojuszu północnoatlantyckiego i tak zwanych jastrzębi z otoczenia amerykańskiego prezydenta. Jest przekonany, że gruzińskie wojsko jest już wystarczająco silne, aby przy jego pomocy rozwiązać problem separatystycznych Abchazji i Osetii Południowej. Do rozpoczęcia akcji zbrojnej brakuje mu jednak pretekstu. Być może prezydent Gruzji uznał, że prowokacja z rosyjską bombą może za taki posłużyć.

not. a.pis.

Gia Nodia, szef Kaukaskiego Instytutu Pokoju, Demokracji i Rozwoju w Tbilisi

Rosyjskie rakiety niejednokrotnie spadały na terytorium Gruzji. Do podobnych incydentów dochodziło jeszcze za prezydentury Eduarda Szewardnadzego. W marcu pocisk balistyczny odnaleziono w Wąwozie Kodorskim. Oczywiście za każdym razem władzom w Tbilisi trudno udowodnić, że rakiety lecą ze strony Rosji. Z drugiej jednak strony, trzeba zadać sobie pytanie: któż inny byłby tym bardziej zainteresowany niż Federacja Rosyjska?

Władze w Moskwie drażni choćby stanowisko Gruzji w sprawie przyszłości Osetii Południowej. Tbilisi chciałoby przyznać tej separatystycznej republice specjalny status, czemu Rosjanie się sprzeciwiają. To symboliczne bombardowanie Gruzji, w którym zazwyczaj nie ma ofiar, jest wyjątkowo czytelnym sygnałem ostrzegawczym. W ten sposób Moskwa próbuje wywrzeć na Tbilisi presję psychologiczną.

not. ta.s.