Bosonogą Joss rządzą namiętności

- Babciu kochana! - JossStone rzuca się na szyję eleganckiej starszej pani. - Kupiłaś mi kwiatki, jak miło. Kolorowe gerbery pasują do jej hipisowskiej sukienki, jakby ręcznie malowanej w finezyjne wzory. W garderobie po londyńskim koncercie tłok. Stone jeździ po świecie, promując trzecią płytę, rzadko bywa w domu. Przyjaciele i rodzina korzystają z okazji, by ją uściskać. Jest środek nocy, Joss przed chwilą zeszła ze sceny w modnym klubie IndigO2, ale nie jest zmęczona, emanuje energią. Chce porozmawiać z każdym. Rano leci do Japonii - 13 godzin w samolocie i znów koncert. Wątpię, by udał się tak dobrze jak ten londyński. Tu Stone jest u siebie. Nie musiała podbijać publiczności, mogła po prostu bawić się muzyką. Tańczyła boso na dywanie, z zamkniętymi oczami, poddawała się dźwiękom. Niezwykłe, ile siły drzemie w tej młodziutkiej, smukłej dziewczynie. Gdybym jej nie widziała, nadal wierzyłabym, że jest tęgą Murzynką. Jej głęboki i dojrzały głos brzmiał tak potężnie, że system nagłaśniający nie wytrzymywał. A mnie świszczało w uszach.

Stworzyła wspaniałe widowisko, które zadowoliłoby najwybredniejszych melomanów. Była najmłodszą osobą na scenie, może najmłodszą w klubie. Ale gdy śpiewa, udowadnia, że historię muzyki ma w małym palcu. Jej utwory brzmią jak klasyka. Wystąpiła ze świetnym zespołem - bluesowe gitary przenosiły nas w deltę Missisipi, a bas i perkusja pulsowały z taką siłą, jakby do ich rytmu miał zakręcić się świat. A ona? Płynnie zmienia aksamitny głos w zachrypnięty szept i cicho opowiada o tęsknocie. Tylko po to, by zaraz z gigantyczną siłą wyrzucić z siebie słowa o tym, że dłużej już nie wytrzyma. Chce miłości natychmiast! Na koncercie widać, że rządzą nią namiętności. Śpiewa tak, jak czuje. Nie kalkuluje, nie oszczędza się. Nie musi, muzykowanie przychodzi jej z łatwością. Między piosenkami dygała energicznie, popijała angielską herbatę i chichotała. Ale przecież dała poważny, doskonale skonstruowany show. Przyjemnie popatrzeć, jak dorasta. Ta fenomenalna dziewczyna to przyszłość soulu.