Brzeziński nie jest antysemitą

Znam Zbigniewa Brzezińskiego i wiem, że nic z tego, co mówi i pisze, nie da się uznać za antysemickie czy antyizraelskie. To racjonalnie myślący realista. Ataki na niego wynikają z trzech rzeczy. Po pierwsze, był doradcą do spraw bezpieczeństwa u Cartera, a były prezydent jest - od czasu publikacji swej książki o terytoriach okupowanych przez Izrael - uznawany przez żydowską społeczność za wroga numer jeden. Po drugie, jest z pochodzenia Polakiem, Europejczykiem, a to - jak sam się przekonałem, będąc Brytyjczykiem - daje w oczach krytyków podstawę do oskarżeń o skłonności do antysemityzmu. I wreszcie po trzecie, Brzeziński od dawna ma odwagę mówić o tym, czego wiele osób nie chce głośno powiedzieć: że nasza polityka bliskowschodnia to całkowite fiasko. Wielu innych mówi o wpływie izraelskiego lobby, ale robią to po cichu, bojąc się publicznego linczu. On i tacy ludzie jak Mearsheimer i Walt mają odwagę mówić to na głos. Gwałtowna natura ataków na Brzezińskiego nie jest zaskakująca. W ten sposób atakuje się kogoś, gdy chce się go zdyskredytować, odwrócić uwagę od meritum sprawy.

Profesor Tony Judt jest historykiem na Uniwersytecie Nowojorskim